Warszawa, 23 marca 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, mgr Norbert Szuman, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:
Imię i nazwisko | Józef Banasiak |
Data i miejsce urodzenia | 25 października 1897 r., Studzianki, pow. Rawa |
Imiona rodziców | Jan i Agnieszka z Szatkowskich |
Zawód ojca | wyrobnik |
Przynależność państwowa i narodowość | polska |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Wykształcenie | szkoła powszechna |
Zajęcie | emeryt |
Miejsce zamieszkania | Sandomierska 23 m. 13 |
Karalność | niekarany |
Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Sandomierskiej 23. Teren ten nie był przez powstańców opanowany. Gdzie były najbliższe pozycje powstańcze, nie wiem, gdyż w ogóle nie wychodziłem z domu. Nasz odcinek Sandomierskiej był pod kontrolą bunkra niemieckiego, który mieścił się przy Rakowieckiej u wylotu ulicy Sandomierskiej. Przez pierwsze dni powstania Niemcy na naszej ulicy nie pokazywali się.
W dniu 4 czy 5 sierpnia rano, koło godz. 9.00, daty dokładnie nie pamiętam, chłopiec, który obserwował z okna Rakowiecką, zawołał, że z koszar, w których w czasie wojny stały oddziały niemieckie, wyszła grupa żołnierzy i zbliża się w stronę naszego domu, który stoi na rogu ul. Rakowieckiej i Sandomierskiej. Żołnierze otoczyli nasz budynek i przez sklep ob. Lipko, mieszczący się na rogu, wtargnęli na schody domu i podwórko. W momencie tym znajdowałem się w swym mieszkaniu. Słysząc wybuchy granatów, rzucanych przez Niemców (byli oni w zielonych mundurach) w mieszkaniu właściciela sklepu, w bramie i na poszczególnych piętrach, zacząłem uciekać do piwnicy. Gdy przebiegałem przez schody, zobaczyłem zwłoki właściciela sklepu Feliksa Lipko. Potem dowiedziałem się, że w jego mieszkaniu Niemcy zabili dwie córki ob. Lipko.
Później też dowiedziałem się, że Niemcy, wtargnąwszy na schody, dobijali się do poszczególnych mieszkań. Kto im otwierał, tego zabijali. W ten sposób zginął na pierwszym piętrze Henryk Tschirschnitz, na drugim piętrze Aleksander Wandel, a na czwartym piętrze zabili czworo lokatorów – trzy kobiety i mężczyznę, których nazwisk nie znam. Równocześnie przez rzucenie granatów do mieszkań spowodowali pożar domu. Pozostałych lokatorów, 20 – 30 osób, Niemcy zgromadzili na podwórzu domu, skąd – jak wiem – przepędzono ich do koszar. Ja, będąc postrzelony w czasie omawianych zajść w nogę, ukryłem się w piwnicy domu. Po mniej więcej dwu dniach ukrywania się mego w piwnicy, wróciły do naszego domu osoby starsze wiekiem z zabranych 4 czy 5 sierpnia lokatorów naszego domu i od nich dowiedziałem się, że wszystkich zgromadzono wtedy w koszarach na Rakowieckiej, skąd osoby młodsze odesłano do Pruszkowa.
15 sierpnia Niemcy ponownie wtargnęli do naszego domu i wyciągnęli nas, starszych na Rakowiecką, skąd przez Pole Mokotowskie i Wawelską doprowadzili nas na Dworzec Zachodni, stamtąd zaś koleją przewieźli do Pruszkowa. Tak samo postąpiono z mieszkańcami naszego rejonu, gdyż 15 sierpnia widziałem koło siebie mieszkańców sąsiednich ulic.
Zaznaczam, że przez cały okres powstania powstańców na terenie naszego domu nie było.
O ile wiem, to 4 czy 5 sierpnia 1944 na Sandomierskiej 19 Niemcy zabili podobno 18 osób – nic konkretnego w tej sprawie jednak nie mogę podać.
Na tym protokół zakończono i odczytano.