HELENA KURA

Warszawa, 7 czerwca 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, mgr Norbert Szuman, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzona o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Helena Kurowa z Żychów
Data i miejsce urodzenia 2 lutego 1920 r., Brzesko
Imiona rodziców Franciszek i Maria z d. Cichostępska
Zawód ojca rolnik
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie szkoła powszechna
Zawód woźna
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Bytomska 6
Karalność niekarana

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie na Żoliborzu, w domu przy ul. Mickiewicza 44. Przebywałam tam do połowy września 1944 roku, kiedy 14 lub raczej 15 września (daty dokładnie nie pamiętam), po zbombardowaniu okolicznych domów przez samoloty niemieckie, schroniłam się wraz z mężem mym Ludwikiem Kurą i małym dzieckiem w piwnicy domu przy Mickiewicza 38. W godzinach rannych tego dnia oddziały niemieckie atakowały teren, na którym znajdowaliśmy się. W czasie ataku ranny został mój szwagier Antoni Wierzba (zamieszkały obecnie w Krakowie przy ul. Barskiej 3, Dębniki), który wyszedł na chwilę z piwnicy. Po krzyku, jaki z tego powodu podniosła moja siostra, wpadli do domu żołnierze w mundurach niemieckich – jak mówili znajomi ukrywający się razem z nami, Ukraińcy – i kazali wszystkim wychodzić. Na podwórzu oddzielili kobiety i dzieci od mężczyzn. Mężczyzn w liczbie około dziesięciu zatrzymano, nas poprowadzono zaraz przez sąsiednią posesję przy ul. Bytomskiej 3. Widzieliśmy jeszcze tylko, jak legitymowano zatrzymanych mężczyzn. Przechodząc przez teren posesji przy Bytomskiej 3, zobaczyliśmy leżące bezładnie przed domem w ogródku od frontu od ulicy Bytomskiej zwłoki nieznanych mężczyzn w liczbie – jak sobie przypominam – około dwudziestu. Poprowadzono nas Bytomską w stronę Marymontu. Kiedy znajdowaliśmy się jeszcze na ul. Bytomskiej, od strony opuszczonych przez nas posesji dały się słyszeć strzały, głośne jęki i krzyki. Chcieliśmy wówczas wrócić tam, aby się przekonać, czy nasze przypuszczenia, że to rozstrzelano oddzielonych od nas mężczyzn, są prawdziwe, ale ostro poprowadzono nas dalej na Marymont, skąd przez Centralny Instytut Wychowania Fizycznego, o ile się nie mylę do klasztoru o.o. Marianów, a wreszcie kazano nam wyjść poza Warszawę.

Do Warszawy wróciłam w marcu 1945 roku. Wkrótce potem spotkałam mężczyznę nieznanego mi nazwiska, który powiedział mi, że jemu i jeszcze jednemu mężczyźnie udało się wyjść z życiem z egzekucji dokonanej na terenie posesji przy Bytomskiej 3, że zginął natomiast jego brat, którego chciałby odnaleźć w mogiłach uwydatniających się w ogrodzie i przed domem przy ul. Bytomskiej 3.

Ekshumacji przeprowadzonej przez PCK w kwietniu czy maju 1945 sama nie widziałam, jedynie siostra moja zamieszkała w Krakowie (adresu nie pamiętam, będzie mógł go udzielić wspomniany wyżej Antoni Wierzba) była przy niej obecna. Jak mi opowiadała, z powodu ulewy ekshumowane zostały tylko cztery osoby, w tej liczbie mój mąż Ludwik Kura, przy którym zostały znalezione różne znane mi przedmioty.

Nic więcej na temat ekshumacji nie umiem powiedzieć. Spotykam natomiast mężczyznę nieznanego mi nazwiska (zobowiązuję się ustalić je, jak również adres i poinformować Główną Komisję), który jest drugą osobą, jaka ocalała z egzekucji przy ul. Bytomskiej 3.

Na tym protokół zakończono i odczytano.